Planetariusze wszystkich krajów, łączcie się!
Na ten tydzień czekałem od dwóch lat – od chwili, gdy oficjalnie ogłoszono, że Warszawa, a dokładniej planetarium Niebo Kopernika będzie gościć spotkanie Międzynarodowego Stowarzyszenia Planetariów (International Planetarium Society, IPS). I doczekałem się!
Na odbywających się co dwa lata w różnych miejscach na świecie konferencjach spotykają się planetariusze z sześciu kontynentów i kilkudziesięciu państw. Przez kilka dni dzielą się doświadczeniami, osiągnięciami i problemami. Spotkanie to okazja do pochwalenia się nowymi nabytkami sprzętowymi i seansami, nieformalnych rozmów w gronie ludzi z różnych kultur połączonych tą samą pasją – opowiadaniem innym o Kosmosie. To również możliwość zapoznania się z najnowszymi systemami projekcyjnymi i oprogramowaniem sterującym. Dzięki osobistym spotkaniom z przedstawicielami producentów można zorientować się, co w trawie piszczy – jakie trendy będą dominować w świecie planetariów przez najbliższe lata. W imprezie biorą udział zarówno firmy obecne na rynku od wielu dekad, jak i nowi gracze, dla których klasyczna rola przypisana planetarium – wierne odwzorowanie nieba na półkulistym ekranie – jest tylko jedną z wielu funkcji. Konferencja i towarzyszące jej prezentacje pozwalają spojrzeć na planetarium znacznie szerzej – nie tylko jako świątynię Uranii, miejsce pozwalające spojrzeć w niebo tak realistyczne, że dla ludzi żyjących w miastach aż nienaturalne. Okazuje się bowiem, że kopuła jest znakomitym medium pozwalającym pełniej doświadczać wirtualną rzeczywistość, unosić się w głębinach oceanu, pływać we wnętrzu komórki czy... grać. Hasłem przewodnim było Revolve – dosłownie obracać się, obiegać. W kontekście miejsca konferencji i patrona planetarium jego znaczenie jest oczywiste. Hasła uzupełniające to Solve, Evolve, Involve. Solve – rozwiązuj codzienne problemy, z jakimi stykasz się w swojej kosmicznej pracy. Evolve – rozwijaj się, swoje potrzeby i zainteresowania. Involve – angażuj się w dyskusje, dziel wiedzą, doświadczeniem, zainteresowaniami i marzeniami. I chyba to ostatnie hasło budziło moje największe nadzieje, gdy w niedzielę 19 czerwca późnym rankiem jechałem przez nieobudzoną jeszcze po sobotnich szaleństwach stolicę i przekraczałem próg Centrum Nauki Kopernik. Był to dzień organizacyjny – rejestracja około pięciuset uczestników oraz przygotowania w wiosce kopuł (dome village). Na czas konferencji Niebo Kopernika było niedostępne dla widzów, podobnie jak całe Centrum Nauki Kopernik, chociaż to ostatnie tylko przez pierwsze dwa dni. Centrum Nauki Kopernik (CNK) i Niebo Kopernika (NK) podzielono na strefy nazwane imionami ciał niebieskich. Zaszczytna rola Słońca przypadła kopule NK. Sale konferencyjne otrzymały nazwy planet – od Merkurego do Urana. Neptun gościł niemal trzydzieści kiosków, w których swoje rozwiązania i produkcje prezentowali sponsorzy. Plutonem został podziemny parking, gdzie umieszczono wioskę kopuł – jedenaście niewielkich konstrukcji od dwóch do sześciu metrów średnicy.
Dalej od Plutona znalazła się Droga Mleczna – obszerny namiot (ok. 20x60 metrów), w którym podawano obiady i odbywały się większe spotkania.
Po przeciwnej do Drogi Mlecznej stronie – w tzw. Parku Odkrywców – znalazło się miejsce dla dwóch dużych kopuł zewnętrznych – Syriusza i Proksimy.
Moja rola tego dnia była skromna – zarejestrować się, odebrać materiały konferencyjne i pomóc ekipie Digitalis Education Solutions (producentowi mojego projektora i kopuły) w instalacji sprzętu w wiosce kopuł.
Wszystko to zajęło mi zaledwie około godziny, liczyłem zatem na możliwość skorzystania z karty wstępu do CNK, którą każdy uczestnik konferencji otrzymał w chwili rejestracji. Niestety, karta była aktywna dopiero od poniedziałku, więc zamiast nabywać wiedzę na kolejnych stanowiskach zdecydowałem się skorzystać z pięknej pogody i obejrzeć okolicę z dachu CNK.
Kolejny dzień to oficjalne otwarcie imprezy. Ponieważ zaoferowałem swoją pomoc Amerykanom z Digitalis, nie mogłem uczestniczyć we wszystkich sesjach, którymi byłem zainteresowany. Na szczęście takich chwil było niewiele – gdy do Plutona docierała Karrie Berglund, ja mogłem zejść z posterunku i brać udział w spotkaniach odbywających się w salach konferencyjnych oraz kopułach dużych i małych. Sesji było ponad sześćdziesiąt, przez co odbywały się równolegle – po cztery o tej samej porze w różnych miejscach. Bywało, że dwa lub trzy interesujące tematy działy się w tej samej chwili i trudno było wybrać, w którym chce się wziąć udział. Udało mi się być na sesji Improvisation vs preparation (engaging the audience) – part A. Pomiędzy sesjami wiele było okazji, by przy napojach i przekąskach podyskutować w duchu hasła Involve z innymi planetariuszami. Wszyscy jak jeden mąż spotykaliśmy się przy urozmaiconych posiłkach.
Bardzo późnym popołudniem w holu CNK odbyła się impreza pod wiele mówiącą nazwą Longest Day Coctail Party. Przyjemnie było usiąść z kieliszkiem na jednej z licznych kanap, popatrzyć na hipnotycznie kiwające się wahadło Foucaulta i posłuchać dźwięków, jakie z kaset wyczarowywał Adam Frankiewicz.
Wtorek 21 czerwca to przesilenie letnie w tegorocznym kalendarzu astronomicznym. Ze względu na obecność w kopule Digitalis mogłem wziąć udział dopiero w popołudniowych sesjach. Wybór był trudny; koniec końców zdecydowałem się na dwie. Pierwsza z nich to User generated content z wciągającą prezentacją Japończyków, jak w dwie minuty wygenerować krótki film fulldome. Druga nosiła tytuł Planetarium design and building z interesującym wystąpieniem obywatela Państwa Środka o tym, jak chińskie ideogramy i filozofia wpłynęły na projekt budynku planetarium oraz prezentacją przedstawiciela Europejskiego Obserwatorium Południowego (European Southern Observatory, ESO) o badaniach prowadzonych pod różnymi kopułami, poprzedzających budowę planetarium Supernova, które w przyszłym roku zostanie otwarte w Garching w Niemczech.
Jednym z gości specjalnym konferencji był prof. Aleksander Wolszczan, znany głównie z odkrycia pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego. Jako dedykację dla profesora ekipa Nieba Kopernika przygotowała wizualizację pulsara Lich (PSR 1257+12) i jego planet na kopule planetarium. Było to kameralne spotkanie, w którym wzięło udział kilkanaście osób.
Tego dnia wieczór rozpoczął się wcześnie. Był to raczej wieczór umowny, półtorej godziny przed zachodem Słońca. Organizatorzy zaplanowali Noc w kopułach (Night in the Domes) – wydarzenia muzyczno-wizualne w trzech dużych kopułach. W Niebie Kopernika wysłuchaliśmy koncertu na trąbkę i fortepian. Dźwięki i obrazy przeniosły mnie w inny wymiar, a końcowa sekwencja setek tysięcy galaktyk z przeglądu Sloan Digital Sky Survey stopniowo zmniejszających się do punktu dała do myślenia na długo. Na parkingu CNK zaparkowało kilka food trucków, w których podawano oryginalne polskie potrawy: azjatyckie pierożki, hot-dogi i inne przysmaki. Uczestnicy imprezy zaopatrzyli się w piwo, którym chętnie dzielili się z innymi. W Syriuszu i Proksimie można było nacieszyć uszy lekko house'owymi dźwiękami albo zrelaksować przy spokojnym chill-oucie siedząc na leżakach. Spędzanie czasu na zewnątrz miało tę zaletę, że można było pooddychać wieczornym nadwiślańskim powietrzem i poobserwować jasne planety świecące nad stolicą. Impreza zakończyła się około dwudziestej drugiej, ale ja pożegnałem się z CNK nieco wcześniej.
W tym samym czasie, gdy uczestnicy konferencji bawili się na koncertach, w holu CNK powstawała nowa konstrukcja. Wznosili ją uczniowie klasy drugiej I Liceum Ogólnokształcącego w Słupsku pod wodzą nauczyciela fizyki Mirosława Brozisa. Kolejnego dnia we własnoręcznie zbudowanym planetarium prezentowali swój autorski seans i chętnie opowiadali o pomyśle.
Środę miałem wolną od rana, co pozwoliło mi wziąć udział w ciekawej porannej sesji pod tytułem Active learning and the uses of confusion (!) in the planetarium, obejrzeć kioski sponsorów i kilka pokazów pod kopułami. Wiele obiecywałem sobie po sesji zatytułowanej Best practices in live touring the Universe, ale okazała się ona katastrofą, więc po kilku minutach dyskretnie ulotniłem się, by w spokoju kontemplować sesję plakatową. Ostatnią sesją tego dnia był tzw. wybór organizatorów – ciekawe produkcje fulldome prezentowane na kopule Nieba Kopernika.
Ostatni dzień spotkania to inspirująca sesja poranna Special events: star gazing etc. (best practices, formats, challenges), podczas której prowadzący opowiadali o swoich pomysłach i udanych imprezach mniej lub bardziej masowych, których głównym celem były obserwacje prawdziwego nieba. W południe zasiadłem wśród licznie zgromadzonej publiczności na sesji Knowing and building your audience (surveys, dialogue, analyzing and building program), by posłuchać o metodach zdobywania wiedzy o widzach. Około godziny trzynastej wszyscy uczestnicy spotkali się w namiocie Drogi Mlecznej, by przed uroczystym obiadem posłuchać fantastycznego, żywego, pełnego humoru wystąpienia prof. Marka McCaughreana z Europejskiej Agencji Kosmicznej (European Space Agency, ESA) o misji Rosetta i obejrzeć wręczenie nagród dla kilkorga członków IPS.
Po obiedzie znalazłem się na chwilami surrealistycznej i rzeczywiście mocno angażującej uczestników sesji Improvisation vs preparation (engaging the audience) – part B. Widok panów i pań w wieku od studenckiego do balzakowskiego, o różnej tuszy i z różnych stron świata podskakujących, dyskutujących w nieistniejącym języku i tarzających się po podłodze rozbawiał uczestników do łez. Ostatnia sesja była wędrowna – najpierw znaleźliśmy się w Syriuszu, by po chwili przejść do Słońca i tam dokończyć prezentację. Sesja poświęcona była fazom Księżyca i nosiła skomplikowany tytuł Shining light on how to teach Moon phases in darkness: Moon motions taught different ways. Dyskusja po sesji była jedną z żywszych spośród tych, w których miałem okazję uczestniczyć. Potwierdziła też moją opinię, że wyjaśnianie faz Księżyca jest jednym z trudniejszych zadań w planetarium. Finałowym punktem konferencji był bankiet, w którym jednak nie uczestniczyłem, chociaż z tego co widziałem na wykonanych wtedy zdjęciach, goście dobrze się na nim bawili. Podsumowując czterodniowe spotkanie mogę śmiało stwierdzić, że warto było wybrać się do Warszawy. Była to znakomita okazja, by spotkać innych planetariuszy, spojrzeć na planetarium z innej perspektywy, poznać nowe trendy w technologiach fulldome, a przede wszystkim dobrze się bawić w towarzystwie ludzi robiących to samo co ja – w kopułach małych i wielkich, starych i nowych.
A zatem... do zobaczenia za dwa lata w Tuluzie!
PS. Nowe zdjęcia być może pojawią się później. Więcej zdjęć na stronie http://ips2016.org/gallery.