Wchodzimy do kopuły...

Wchodzimy do kopuły...

planetarium różności

Zaczynamy! Właściwie powinno być "zaczynam", ponieważ owo dumne my to tak naprawdę skromne ja – Tomasz Lewicki. Z wykształcenia i pasji jestem astronomem. Szczerze mówiąc – bardziej z pasji. Popularyzacją astronomii zajmuję się od niemal 20 lat – moim pierwszym publicznym wystąpieniem był ilustrowany rysunkami i mapami odczyt na temat całkowitego zaćmienia Słońca widocznego 11 sierpnia 1999 r. w kilku krajach Europy. Byłem wówczas studentem II roku astronomii na Uniwersytecie Wrocławskim, a odczyt prowadziłem w domu kultury w moim rodzinnym mieście krótko przed wyjazdem na Węgry, skąd obserwowałem zaćmienie. Chociaż nie zdecydowałem się na kontynuowanie kariery w charakterze naukowca, astronomia jest obecna w moim życiu do dzisiaj. Bardziej niż prowadzenie badań pociąga mnie popularyzacja tej pięknej nauki. Astronomia jest moim sposobem na życie – dosłownie. Od listopada 2010 r. prowadzę przenośne planetarium Bajkonur, z którym podróżuję do szkół i przedszkoli i uczę astronomii. Obszernie napisałem o tym na Bajkonurowym blogu: część 1 i część 2 – zapraszam do lektury.

Foto: Krzysztof Norbert Wolf – http://foto-arte7.eu

Ze "sztucznym niebem", czyli planetariami, mam do czynienia od ponad 20 lat. Nie przypominam sobie, bym jako dziecko był w jakimkolwiek planetarium. Mój pierwszy raz to wizyta w Planetarium Śląskim w Chorzowie w 1996 r. Pojechałem tam z moim nauczycielem fizyki jako uczeń trzeciej klasy liceum, by wziąć udział w półfinale olimpiady astronomicznej. Był chyba luty, a my szliśmy przez pogrążony w ciemności Park Śląski z hotelu Skaut do planetarium. Byliśmy jednymi z nielicznych widzów. Niebo wyświetlone przez wielki, leciwy już projektor Zeissa oczarowało mnie. To była jedna z tych chwil, które decydowały o mojej przyszłości, choć wówczas nie mogłem tego wiedzieć.


Planetarium Śląskie w Chorzowie – widok zza pulpitu operatora. W tle projektor główny firmy Zeiss

Kilka miesięcy później wybrałem się na wakacje... w planetarium. Tym razem na drugi koniec Polski – do Fromborka. Małe, urokliwe miasteczko nad Zalewem Wiślanym znane jest z tego, że dużą część życia spędził w nim Mikołaj Kopernik. Astronom, lekarz, sprawny administrator, ekonomista, kartograf – prawdziwy człowiek Renesansu. Jako kanonik fromborskiej katedry został w niej pochowany. Po II wojnie światowej Warmia ponownie została włączona do Polski, a we Fromborku stworzono muzeum kopernikańskie. W latach 70., z okazji 500. rocznicy urodzin astronoma, we Fromborku otwarto planetarium, a kilka lat później – ludowe obserwatorium astronomiczne. Ludowe, bo zbudowane w czynie społecznym, między innymi rękoma młodych miłośników astronomii, przyjeżdżających do Fromborka na wakacje.

Ponieważ należę do drugiej generacji "wakacjuszy", nie stawiałem obserwatorium od podstaw. Korzystałem jednak z efektów pracy swoich starszych kolegów i koleżanek i wraz z grupą przyjaciół – tak jak i ja miłośników astronomii – rok w rok mieszkałem na terenie obserwatorium, spędzając tam każde wakacje aż do końca studiów. Dni biegły nam na Wzgórzu Katedralnym – w planetarium, Wieży Kopernika, przy wahadle Foucaulta – wieczory i noce spędzaliśmy zaś w obserwatorium i jego okolicy. To właśnie Frombork ostatecznie przypieczętował moje przyszłe losy.

Dzisiaj, po ponad 20 latach, mam własne planetarium. Nie jest ono tak wielkie jak chorzowskie, mniejsze nawet od fromborskiego i nie jest budynkiem, ale jest moje. Mieści się w bagażniku auta z nadwoziem kombi, dzięki czemu mogę pojechać z nim w dowolne miejsce.


Planetarium Bajkonur w akcji

I o tym właśnie będzie ten blog. O planetariach starych i nowych. Stacjonarnych i przenośnych. O projektorach jak z epoki dinozaurów oraz najnowszych elektroniczno-optycznych cackach. Obiektywach rybie oko i lustrach sferycznych.

Ale planetarium to nie tylko projektor. Nawet najlepszy projektor jest tylko bardzo drogim złomem, jeśli nie wyświetla żadnych obrazów. Będę wobec tego pisał o tym, co można zobaczyć pod kopułą. Nie tylko o astronomii – dzisiejsze projektory pozwalają wyświetlić na kopule dowolne obrazy pod warunkiem, że są one odpowiednio przygotowane. Tę technologię (nie technikę!) nazywamy fulldome. Nie ma zgrabnego przekładu tego terminu na język polski, będę zatem na blogu posługiwał się oryginalnym terminem.

Technologia fulldome coraz częściej jest wykorzystywana w nauce, sztuce, a nawet grach komputerowych. Wobec tego będzie też o treściach, zwanych również contentem, chociaż tego terminu będę starał się unikać.

O gotowych filmach i seansach na żywo.

O oprogramowaniu umożliwiającym projekcję nieba i nie tylko.

O obrazie 2D i 3D. Może i o wirtualnej rzeczywistości (VR)...?

Moja uwaga będzie skupiona głównie na polskich planetariach i rozwoju fulldome w naszym kraju. Ponieważ jednak nie należymy do technologicznych tygrysów i w zdecydowanej większości przypadków korzystamy z zagranicznych rozwiązań, będę obserwował światowe trendy i od czasu do czasu napiszę coś na ten temat.

Pozostając przy "sprawie polskiej" sięgnę do historii i będę stopniowo przenosił opisy planetariów, które powstały w ramach Podboju Polskich Planetariów – akcji prowadzonej przeze mnie wraz z przyjaciółmi i bynajmniej nie zakończonej. Pojawi się też lista polskich planetariów wzorowana na tej, jaką wieki temu stworzyłem na swojej prywatnej stronie WWW.

W naturalny sposób pojawią się też ludzie – operatorzy, prezenterzy, technicy, szefowie...

A dla tych, którzy prowadzą – albo chcą prowadzić – własne małe planetarium przenośne, pojawią się porady i podpowiedzi: na co zwrócić uwagę, o czym pamiętać, by seanse były udane, a widzowie zadowoleni.

Tak, dużo tego wszystkiego. Ale nie od razu Kraków zbudowano. Blog będzie rósł i zmieniał się na lepsze. Coraz więcej treści i tematów. I tak jak trudno jest samemu zbudować kopułę z plastikowych rurek (tak jak uczniowie I LO w Słupsku na zdjęciu otwierającym ten tekst), a znacznie łatwiej w grupie, tak i ja zapraszam wszystkich zainteresowanych do współtworzenia Fulldome.pl. Czytajcie, komentujcie, krytykujcie (konstruktywnie!), udostępniajcie w mediach społecznościowych. Jestem otwarty na współpracę.

A teraz... zaczynamy na dobre. Zaglądajcie tutaj od czasu do czasu. Zapraszam!