Podbój Polskich Planetariów – etap 11
Opowieść Radka Piora
A teraz uważajcie! Wczoraj byłem w planetarium! W jednodniowym planetarium Janka na Politechnice Poznańskiej! To dopiero był hardcore. O istnieniu tego przybytku wiedzy dowiedziałem się około południa, a już o 21 byłem w planetarium.
Oto moje wrażenia.
Poznań. Politechnika. Piątek. Rok 2010. 24 września. Godzina 21. Noc Naukowców. Głośno. Trwa właśnie pokaz mody wzorowanej architekturą miejską. Przebijam się przez tłum studentów, licealistów, gimnazjalistów i ich rodziców. Gubię się. Odnajduję schody. Prowadzą do Tajnego Laboratorium Q. Kolejka do tegoż na co najmniej godzinę. Ale jest Janek. Pracownik tajnego labu.
Dzięki jego "wejściom" schodzę do przepastnej jaskini nauki aplikowanej do najśmielszych projektów informatycznych jakie widział świat. Są bezzałogowe samoloty, rękawice grające niczym osiemnastowieczny klawikord, ściany ekranów, na których widać przelatujące nad Poznaniem samoloty. Komputery rejestrujące twarze, samochodowe rejestracje i wszystko co można. W kamerach podczerwieni widzę sypiący mi się "wąsik", a w rogu sali, niby niepozornie, ale dumnie i dostojnie wisi KOPUŁA planetarium.
3-metrowa, lekka, sferyczna, wręcz stworzona do kosmicznych wędrówek wśród galaktyk, gwiazd, planet i ich księżyców. I o tym jest seans. Zapętlony skrypt Stellarium pozwala młodym (i starszym) uczestnikom Nocy Naukowców na chill-out po głośnym zwiedzaniu przepastnych "szuflad nauki". Niebo wiruje, a zbliżenia na kosmiczne obiekty pozwalają obejrzeć je z bliska. Zwiedzający wyglądają na zadowolonych. I są zadowoleni. Rozmawiają o niebie za oknem i podziwiają sztuczne niebo na półkulistym ekranie.
Ekran jest naprawdę lekki. Na plastikowych rurkach naciągnięta biała tkanina. I to wcale nie jakiś hiper-blackout. To jednak w żaden sposób nie przeszkadza w demonstracji! Projekcja realizowana jest za pomocą znanej (i lubianej) techniki rzutnika i lustra. To wszystko. Na uwagę zasługuje fakt, że w pomieszczeniu z planetarium nie jest całkowicie ciemno. Określiłbym stopień jasności na jakieś 15%. A seans cały czas trwa. Zmieniają się prezentowane obiekty. Plejady z małych gwiazdek robią się gromadą widoczną na całym ekranie, aby ustąpić miejsca mgławicy Krab. I tak dalej...
Całość została zmontowana i przekazana szerokiej publiczności w czasie dużo krótszym niż tydzień. I to jest najbardziej interesujące w tym wszystkim – zasługuje na pochwałę i uznanie. Janku – GRATULACJE! W trakcie Nocy Naukowców Twoje planetarium było idealnym dopełnieniem tego, co działo się w Poznaniu, na Politechnice, a w szczególności w Tajnym Laboratorium Q. Szkoda, że to planetarium pojawiło się na Polibudzie na tak krótko...
Podbudowany wrażeniami, z koszulką Nocy Naukowców dla żony, odwieziony przez Janka na dworzec, docieram PKS-em do Kalisza. Koniec Nocy Naukowców, ale Podbój trwa przecież dalej!
Marcie i Jankowi dziękuję za ciepłe przyjęcie i umożliwienie odbycia podróży do gwiazd w Poznaniu.
Oryginalna wersja tekstu (stan na 30.09.2010) znajduje się pod tym adresem.